Bywa czasem tak, że wpadamy w impas i trudno w tym stanie wymyślić coś, co popchnęłoby nas do przodu. Wielu ludzi wtedy nie może się powstrzymać od powtarzania wkoło komunałów w stylu „życie jest okrutne”. Wielu kwituje porażki słowami: „bo takie niesprawiedliwe jest życie”? Jednak życie jest zawsze takie, jakim je widzisz i nigdy nie będzie inne.
Irracjonalne “narzekactwo” w konfrontacji z impasem wynika przeważnie z braku wiarygodnej wizji własnego rozwoju, a co się z tym wiąże, z braku konkretnych celów, o osiągnięcie których wartałoby zawalczyć. Ciekawe i symptomatyczne jest to, że większość osób zapytana: jak chciałaby, aby wyglądało ich życie za kilka lat odpowiada: „nie chcę być chory”, „nie chcę być biedny”, „nie chcę być samotny”, „nie chcę być gruby”, „nie chcę być niedołężny” itp. Ci ludzie doskonale wiedzą, czego nie chcą, ale czy to im w czymś pomaga? Czy świadomość, że nie chcesz pojechać dajmy na to do Radomia, ułatwi Ci dotarcie do Zakopanego? Raczej nie! Taki negatywny cel programuje nas bowiem na porażkę, bo uniknąć ciemności można tylko zapalając światło, a nie przeganiając mrok.
Dlaczego zatem wyrządzamy sobie samym krzywdę, sabotujemy skuteczność korzystania ze swojego wewnętrznego potencjału, blokujemy możliwość życia „na maxa” i oddychania pełną piersią? Być może dlatego, że ciągle słuchamy głosu swojego wewnętrznego krytyka, który w przypływie typowej dla niego nadgorliwości, zwykł nie pozostawiać na nas suchej nitki, kiedy, pod pretekstem rzekomego realizmu, wylewa nam na głowę kubeł pomyj w postaci strumienia myśli budzących zwątpienie we własne możliwości.
