W pytaniach, zwłaszcza tych, które sami sobie zadajemy, a zadajemy je sobie cały czas, nawet, jeśli nie jesteśmy tego do końca świadomi, tkwi prawdziwa moc. Myślenie, bowiem, to nic innego, jak ciągły dialog pytanie-odpowiedź, który toczy się bezustannie w naszych głowach.
Pytania pozwalają ukierunkować uwagę, sprawiając, że albo skupiamy się na epatowaniu problemem, albo – wręcz przeciwnie – koncentrujemy się na aktywnym poszukiwaniu rozwiązania. Weźmy na przykład pytanie: „dlaczego mnie się to ciągle przydarza?” i porównajmy je z innym pytaniem: „na czym polega problem i jak mogę go rozwiązać z korzyścią dla siebie i innych uczestników sytuacji?”. Pierwsze z pytań bardzo skutecznie programuje na niemoc i bycie ofiarą okoliczności. Po prostu presuponuje, że tak jest i tak musi być. Prowokuje do poddania się. Drugie natomiast pozwala na przejęcie sterów i – w ślad za tym – podjęcie konstruktywnych działań. Ciekawe jest w tym wszystkim to, że w określonej sytuacji zawsze mamy wybór pomiędzy jednym lub drugim typem pytań. Tylko od nas zależy, które z nich zastosujemy, a tym samym, czy zaprogramujemy się na niemoc, czy też na skuteczność w rozwiązaniu problemu.
Nie od dziś wiadomo, że kto zadaje pytania, ten rządzi. Ta zasada obowiązuje w komunikacji zewnętrznej z innymi ludźmi, ale także w toczącym się cały czas w nas dialogu, a właściwie należałoby powiedzieć: monologu wewnętrznym z podziałem na role ;-). Przy pomocy pytań zadawanych sobie samemu, zarządzamy nie tylko własną percepcją, czyli kierunkiem skupienia uwagi, ale także emocjami. Poprzez świadomy wybór, zamiast odruchowego reagowania, możliwe staje się panowanie nad własnymi emocjami. Wybieramy rodzaj emocji, a nie oddajemy siebie samych w panowanie pierwszej z brzegu emocji, która nas dopada (najczęściej tej najbardziej destruktywnej).
Pytania są kluczem do świata możliwości. Tak długo nie jesteśmy w stanie sobie ich uzmysłowić, dopóki nie przestawimy się w tryb zadawania pytań – póki nie uczynimy z zadawania pytań naszego modus operandi, zawsze i wszędzie. Muszą to być jednak pytania konstruktywne, a nie presupozycje klęski. Pytania nie w stylu “dlaczego jestem takim nieudacznikiem?” (pytanie w większości przypadków zdrowych na umyśle osobników presuponuje oczywistą bzdurę) albo “kto jest winny?” nikomu i niczemu dobremu się nie przysłużyły. Zamiast tego pytaj raczej: “skoro już g… trafiło w wentylator, to co się właściwie stało i co mogę z tym zrobić?” albo “jakie korzyści mogę dla siebie i innych wyciągnąć z zaistniałej sytuacji?”. Psychologowie mówią o potrzebie operowania w tzw. ramie rozwiązania zamiast w ramie problemu. Zadawanie pytań w ramie rozwiązania pozwala na poszerzenie pola opcji do wyboru. Czy nie właśnie na poszerzeniu pola wyboru polega wolność inteligentnego człowieka?
Wbrew pozorom, najlepszym sposobem rozwiązywania problemów nie jest natychmiastowe wyruszenie po gotowe odpowiedzi, ale często zadawanie lepszych pytań. Pytania bowiem otwierają umysł i wstrząsają przestarzałymi paradygmatami. Pozwalają widzieć problem w jego szerszym kontekście i to na dodatek z wielu stron. W tej sytuacji bywa często tak, że rozwiązania narzucają się same.
Wewnętrzny dialog oparty o pytania, które sobie zadajemy, może nam zatem pomóc zbudować rzeczywistość, jakiej pragniemy, albo – z drugiej strony – zrujnować nam życie. Nie ma więc cienia przesady w stwierdzeniu, że rodzaj i jakość pytań decyduje o jakości życia.
