Usiądź za sterem

Posted: 2015-05-21 in Lektury
Tags: , , ,

Jeśli samodyscyplina kojarzy Ci się z czymś na kształt średniowiecznej narzędziowni tortur, to najwyraźniej nadszedł czas, żeby zastanowić się jeszcze raz i zrewidować swoje poglądy w tej kwestii, bo – kto wie – ten rodzaj skojarzeń być może trzyma Cię w miejscu i nie pozwala rozwinąć skrzydeł.

Prawdą jest, ze samnawyk-samodyscyplinyodyscyplina może przyjmować wiele różnych form i występować w życiu każdego z nas w różnym stopniu nasilenia. Nie zawsze jednak ma przerażające oblicze i nie zawsze musi wiązać się z nią krew czy pot. Są bowiem pewne rodzaje zajęć, do których mobilizujemy się relatywnie łatwo i zabieramy się za ich wykonywanie płynnie. Tym niemniej istnieją takie rodzaje zadań, które albo nie przynoszą natychmiastowej satysfakcji, a nagroda za ich wykonanie jest odroczona w czasie, albo są zgoła żmudne i czasochłonne, a trzeba je najzwyczajniej w świecie wykonać, by móc przejść na kolejny poziom, na przykład skończyć studia, otrzymać lepszą pracę czy awans albo zdobyć nowe kwalifikacje. Do tego rodzaju zadań trzeba użyć samodyscypliny.

Prawdę powiedziawszy, jakiekolwiek wyjście poza krąg przyzwyczajeń, który czasem nazywa się też strefą komfortu, zawsze związane jest z mniejszym lub większym oporem. Skądinąd jednak wiadomo, że prawdziwy rozwój zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie pojawia się tenże opór, zaś do pokonywania oporu wymagana jest właśnie samodyscyplina w połączeniu z celem, który chcemy osiągnąć. Jedno jest pewne: bez samodyscypliny w konfrontacji z oporem, nie są możliwe żadne znaczące życiowe osiągnięcia zawodowe czy też osobiste, więc na pewno warto przyglądnąć się bliżej jej mechanizmom i uczynić co niezbędne, by ją oswoić i wykorzystać jako sprzymierzeńca, a nie polec pod naporem stresu.

Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie książka „Nawyk Samodyscypliny” autorstwa doktora Neila Fiore. Określiłbym ją jako wyjątkową z wielu względów, zaś najważniejszym z nich jest ten, że w przeciwieństwie do utartych sposobów rozumowania, książka nie lansuje poglądów, jakoby z deficytem samodyscypliny, jako czymś złym, trzeba było walczyć rozwiązaniami siłowymi, na przykład zmuszając się do ponadnormatywnego wysiłku, mimo oporu. Nie, nic z tego! Książka oparta jest na odmiennym założeniu, które chyba najlepiej wyraził George Bernard Shaw słowami: „Zdrowy człowiek pragnie działania, które przynosi efekty, oraz wysokiej jakości życia”. Idąc dalej i opierając się na autorytecie Abrahama Maslowa, należy przyjąć, że „Ludzka natura jest niedoceniana… Ludzie mają wyższe ja, które obejmuje potrzebę znaczącej pracy, odpowiedzialności, kreatywności, sprawiedliwości, uczciwości, sensownego działania i chęć wykonania tego dobrze”. Autor skupia się więc na pozytywnych aspektach ludzkiej natury, czyniąc z tego podstawowe założenie książki, zamiast składać odkładanie działań w czasie czy brak działania na karb ludzkiego lenistwa i abnegacji.

Dlaczego więc na co dzień odkładamy rozpoczęcie zajęć w czasie? Być może jest to kwestia nie tyle lenistwa, za które należy się kara, tylko odruch obronny? Przed czym bronimy się uciekając w zwlekanie? Jakie potrzeby zaspokajamy zwlekając? Może potrzeba nam elementarnego poczucia bezpieczeństwa w obliczu ryzyka porażki, krytyki, braku akceptacji, czy w konfrontacji z nierealistycznymi wymaganiami wynikającymi z postawy perfekcjonisty. Być może potrzebujemy jakiejś inteligentnej metody działania czy systemu, który sprawi, że nauczymy się skutecznie działać bez obaw, w każdych warunkach? O tym właśnie traktuje ta książka. Autor twierdzi, że: „Aby poradzić sobie z odkładaniem działania, trzeba mieć pozytywne nastawienie do ludzkiej natury. Charakterystyczna dla niej motywacja i ciekawość sprawiły, że z grot ludzie przenieśli się do mieszkań, podejmując ryzyko związane ze staniem i chodzeniem”. Odkładanie działania definiowane jest w książce jako mechanizm umożliwiający radzenie sobie z niepokojem, który towarzyszy rozpoczęciu jakiegoś zadania lub podejmowaniu decyzji, albo ich finalizacji. Jak widać, jest to zatem definicja pozytywna, która nie ucieka się do potępiania i penalizacji zjawiska.

Jeśli masz bardzo długą listę zadań do wykonania, mówisz do siebie używając wyrażeń „muszę” i „powinienem”, odczuwasz bezsilność i stres, czy masz poczucie braku wyboru – to powinieneś przeczytać książkę „Nawyk Samodyscypliny”, a co najważniejsze natychmiast zacząć pracować nad jego wypracowaniem u siebie. Dlaczego? Otóż dlatego, że korzyści z bycia na co dzień inteligentnym człowiekiem czynu chyba nie da się przecenić.

Pierwsze rozdziały książki poświęcone są diagnostyce zjawiska odkładania zadań w czasie, bo to ważne i – muszę przyznać – nad wyraz odkrywcze dowiedzieć się, kiedy i jak ono działa, choćby w tym celu, żeby móc reagować na wczesne objawy problemu i móc skutecznie korygować swoją postawę i zachowania. Trochę szokujące na przykład jest odkrycie, że zwlekanie jest tak naprawdę rodzajem nagrody, ponieważ pozwala na tymczasowe pozbycie się stresu. Może też wynikać z niechęci względem osób mających władzę (nauczycieli, przełożonych itp.) albo być wyrazem obawy przed porażką. Może nawet wynikać z obawy przed… sukcesem, kiedy przykładowo martwimy się, że sukces w rezultacie przyniesie jeszcze więcej obowiązków, którym trzeba będzie sprostać.

Podstawowym warunkiem skutecznego działania w pełnym stresu otoczeniu – co podkreśla autor – jest stworzenie i ochrona niepodważalnego poczucia własnej wartości, poczucia zdrowego szacunku do samego siebie. Od tego należy zacząć, a w praktyce można to skutecznie czynić przez samoobserwację a ściślej mówiąc wsłuchiwanie się i korygowanie swojego dialogu wewnętrznego. Kiedy zaczniemy to robić, pewnie wkrótce odkryjemy, jaki panuje tam śmietnik – ile jest w nas niepotrzebnej krytyki, paraliżujących określeń, presupozycji porażki, czarnowidztwa i emocjonalnego obezwładniania się.  Trochę pracy wymaga to, aby zastąpić ten leksykalny śmietnik czymś wartościowym. A gdyby tak częściej mówić do siebie „wybieram” czy „decyduję”, zamiast „muszę” albo „powinienem”. „Nawet jeśli możliwości wyboru są bardzo ograniczone, możesz doskonalić swoją moc dokonywania wyborów i uczyć się wybierać drogę, która wydaje ci się najbardziej rozsądna” – pisze autor i trudno w tym miejscu się z nim nie zgodzić. Przejście z pozycji przymusu na pozycję wyboru i świadomej decyzji jest doskonałym sposobem na przejmowanie odpowiedzialności i najlepszą z form brania steru we własne ręce. Według autora, sztuka konstruktywnego dialogu z samym sobą polega na:

  • zastąpieniu wyrażenia „muszę” wyrażeniem „wybieram”;
  • zastąpienia wyrażenia „muszę kończyć” wyrażeniem „kiedy mogę zacząć?”;
  • zastąpienia wyrażenia „ten projekt jest zbyt duży i ważny” wyrażeniem „mogę wykonać jeden mały krok”;
  • zastąpienia wyrażenia „muszę być doskonały” wyrażeniem „mogę być doskonale ludzki (czyli niedoskonały w tym co robię, w czasie, kiedy się uczę)”;
  • zastąpienia stwierdzenia „nie mam czasu na rozrywkę” stwierdzeniem „muszę znaleźć czas na rozrywkę”.

Odnośnie tematu rozrywki i szeroko pojętych nagród, to w tradycyjnym podejściu do samodyscypliny nie ma niestety miejsca na takowe, a szkoda, bo układ nagrody jest podstawowym układem sterującym każdej żywej istoty, nie wyłączając człowieka. Panowanie rozrywek jest – jak się okazuje – równie ważne jak planowanie pracy, bo przecież w słusznej opinii autora „wiedząc, że praca nie pozbawi cię uroków korzystania z przyjemności w życiu, łatwiej poradzisz sobie z poważnym zadaniem, nie obawiając się, że zacznie ono rządzić twoim życiem”. Wiedząc, że podczas pracy nad trudnym projektem czekają Cię przerwy, w trakcie których możesz oddać się przyjemnościom bez poczucia winy, nie ulegasz poczuciu obezwładnienia. Jeśli równie dobrze co pracę, zaplanujesz także przyjemności, będziesz bardziej skuteczny i wydajny. Czy to nie fantastyczna koncepcja? Na dodatek nie jest ona jedynie czczą teorią, ale faktem potwierdzonym dwudziestoletnią praktyką autora w doradztwie. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, jak to działa w praktyce, zachęcam do poczytania w książce o metodzie PULL (przeciwieństwo PUSH) i inteligentnym stosowaniu rozrywek bez poczucia winy jako nagród za efektywność i samodyscyplinę.

W pokonywaniu skłonności do zwlekania pomogą nam takie narzędzia jak dekompozycja zadania na  możliwe do wykonania konkretne kroki oraz wsteczny kalendarz. Dekompozycja zadania umożliwia w miarę bezstresowe „zjedzenie słonia” metodą kawałek po kawałku. Dzieląc długą drogę na krótsze odcinki, unikamy paraliżu związanego z przytłaczającym odczuciem wielkości i poziomu skomplikowania zadania, bo raczej nikogo nie przerazi perspektywa ciągłej pracy nad zadaniem przez czas – powiedzmy – 30 minut każdego dnia, niezależnie od tego jak bardzo zadanie jawi się wielkie i skomplikowane jako całość.

Idea wstecznego kalendarza polega na tym, by – zaczynając od ostatecznego terminu realizacji zadania – przesuwać się po osi czasu w odwrotnym kierunku niż kierunek jego upływu, to jest w kierunku do dnia dzisiejszego i planować cząstkowe terminy realizacji poszczególnych elementów wcześniej zdekomponowanego zadania (podzadań). Odwrotny harmonogram pozwala na spojrzenie na zadanie jak na uporządkowaną na osi czasu listę możliwych do wykonania, w miarę łatwych kroków, nie zaś jak na wielką górę, którą należy przeskoczyć jednym susem.

W tym celu, by skutecznie radzić sobie z niepokojem i zmartwieniami, należy mieć plan, któremu można zaufać. Kiedy wiesz, czego chcesz i masz plan, jak to zdobyć, wówczas poziom stresu istotnie się zmniejsza, z zaufanie do siebie, jako efektywnej osoby, która potrafi sobie radzić w życiu szybuje do góry na poziom chmur. Jak pisała Joan Minninger w swojej książce „Total Recall: How to Boot Your Memory Power”:  “Kiedy tworzysz struktury do walki z chaosem w swoim życiu, uwalniasz się. Zyskujesz czas i energię psychiczną a na to, co dobre w życiu”.

Masz do zrobienia coś, przed czym czujesz opór? Po pierwsze uświadom sobie, że dysponujesz wszystkim czego Ci potrzeba, żeby sobie poradzić – jesteś wystarczająco dobry, żeby zmierzyć się z zadaniem, nawet jeśli trzeba będzie podnieść się po kilku upadkach na twarz. Potem podziel zadanie na wykonywalne w jednym podejściu kroki, a następnie zaplanuj pracę nad poszczególnymi elementami zdekomponowanego zadania. Zaplanuj też, co ogromnie ważne dla utrzymania motywacji, rozrywkę bez poczucia winy w charakterze nagród za rozpoczęcie zadania, a następnie wykonywanie go krok po kroku. Wreszcie zacznij, najlepiej natychmiast. Pozwól sobie być niedoskonały, zwłaszcza na początkowych etapach pracy, bo niedoskonałość jest naturalnym elementem budowania doświadczeń i uczenia się. Ciesz się tym procesem, ponieważ z każdym kolejnym krokiem stajesz się kimś lepszym i silniejszym – więcej umiesz, a finalnie stajesz się niepokonany. Wspinaj się do góry i pamiętaj, że w miarę jak się wspinasz pod górę, widzisz więcej. Nagradzaj się za każdy postęp, nieważne jak duży.

Człowiek jest istotą na wskroś emocjonalną, więc zawsze będzie musiał mierzyć się z emocjami, które często nie będą go wspierać lub zgoła będą sabotować jego wysiłki. Najpewniejszym jednak sposobem pracy nad emocjami, której celem jest takie ich opanowanie, by nam służyły, zamiast „podstawiać nogę”, jest ukierunkowanie energii poprzez planowanie, wymyślanie rozwiązań i – nade wszystko – energiczne działanie, bo tylko ono umożliwia zakończenie martwienia się i opanowanie obaw. Tylko praca zmniejsza niepokój, nie wymówki, telewizja, słodycze na pocieszenie itd. Więc jeśli masz zmierzyć się z jakimś trudnym zadaniem, zrób sobie prezent i – zamiast odwlekać je w czasie – rzuć się w wir pracy, a poczujesz się jakbyś był pilotem, a nie biernym pasażerem w swoim samolocie. Najważniejsze jest, by zacząć, bo przezwyciężenie bierności lub – jak ja to nazywam – inercji początków, to na ogół najtrudniejsza część zadania. Potem przeważnie już bywa „z górki”, więc rozpoczęcie często wystarczy aby zakończyć pracę. No i raz jeszcze podkreślam – równie poważnie, co do planowania pracy, podchodź do planowania rozrywek i nagród za pracę. Otrzymanie nagrody adekwatnej do wykonanej pracy, nawet za krótkie okresy tej pracy, znacznie umacnia pozytywne skojarzenia z pracą i zwiększa skłonność do powracania do projektu, nad którym pracujesz, czyli pomaga Ci w ukształtowaniu pozytywnego nawyku.

Niejako na deser autor pisze o pracy w stanie przepływu, jako najbardziej efektywnej formie działania. Stan FLOW – przypomnę – polega na podwyższonym dostępie do wewnętrznych zasobów. Charakteryzuje się koncentracją, spokojem wewnętrznym, poczuciem bezpieczeństwa i mobilizacją do działania. W tym stanie znikają obawy o doskonałość, dokładność i akceptację, a w ich miejsce pojawia się akceptacja siebie w roli osoby uczącej się i generującej twórcze pomysły z odroczeniem ich krytycznej oceny. Mózg osoby w stanie przepływu przestawia się z trybu realizacji funkcji ułatwiających przetrwanie w tryb kreatywny. Jako stan podwyższonej kreatywności, pozwala on na działanie na takim poziomie, na którym funkcjonują geniusze. Co ogromnie interesujące z praktycznego punktu widzenia, autor przekonuje, że możemy intencjonalnie wprowadzać się w taki stan. Zajmuje to dosłownie kilka chwil i doskonale sprawdza się w charakterze narzędzia przeciwstawiania się nawykom odkładania działania. Zachęcam do wypróbowania ćwiczeń na koncentrację i indukowanie stanu przepływu, opisanych w książce. Gwarantuję świetną zabawę i satysfakcję z eksplorowania tych części umysłu, do których zwykliśmy rzadko zaglądać w gorączce codziennych zajęć.

Na koniec jedna moja refleksja. Wszyscy przez większość swojego życia działamy w trybie „autopilota”. To pozwala nam sprawnie funkcjonować i radzić sobie z większością problemów. Podstawą działania naszego wewnętrznego autopilota są nawyki czyli coś co buduje naszą tzw. kompetencję nieświadomą. Podobnie jak z jazdą na nartach, robimy coś nawykowo, nie analizując każdego kroku.

Jednak nawyki nie zawsze są pozytywne, przez co nie zawsze nam pomagają – często bywa tak, że stanowią istotna przeszkodę w działaniu na szczytowym poziomie wydajności, satysfakcji i osobistego spełnienia.

Schodząc na poziom naszego centrum sterowania czyli mózgu, każdy nawyk jest utrwalonym szlakiem przepływu impulsów nerwowych. Takie „ścieżki przewodzenia” kształtują się latami i trudno zmienić je z dnia na dzień, więc jeśli chcemy być ludźmi czynu – twórcami, zamiast tworami okoliczności własnego życia – musimy nawykowi odkładania przeciwstawić inny nawyk – nawyk samodyscypliny.

Zachęcam Was do interesującej lektury i do stosowania w praktyce zawartej w niej bezcennej wiedzy, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie poczynić być może najważniejszą w życiu inwestycję we własną efektywność i wynikającą z niej satysfakcję z życia na pełnych obrotach. Tego Wam życzę.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s